środa, 23 marca 2016

ROZDZIAŁ 2


Po trzecim wezwaniu Melissy podnoszę się, zamykam oczy i próbuję przypomnieć sobie dzisiejszą noc. Była 3:57, kiedy nagle coś wyrwało mnie ze snu. W sumie nic nowego. Zlana potem, obudziłam się o tej godzinie co zawsze.

Wstaję, podchodzę do kalendarza i skreślam kolejny dzień, mojego nędznego życia. Otwieram drzwi i w tym samym momencie łapie mnie przeraźliwy ból w czaszce, który natychmiast sprawia, że osuwam się na podłogę. Nie wiem co się dzieje. Zaciskam oczy z całej siły i marzę o tym żeby kłucie w czaszce ustało. Ukazuje mi się mężczyzna. Blondyn, wysoki, dobrze zbudowany. Krzyczy, woła o pomoc. Ból narasta, a ja nadal go widzę. Chyba próbuje przed czymś uciec. Mężczyzna znika, a uczucie ucisku momentalnie ustaje. Otwieram oczy, wszystko, jest na swoim miejscu. Wstaje i uświadamiam sobie, że mój oddech jest przyspieszony tak jak każdej nocy. Kątem oka patrzę na zegarek i uświadamiam sobie, że jeżeli za piętnaście minut nie zjawię się w szkole, moje oczy znowu ujrzą gabinet dyrektorki. Okropna, żółta farba pokrywająca ściany pomieszczenia przyprawia mnie o mdłości, a myśl, że jeżeli pójdzie tak dalej, będę spędzać tam więcej czasu niż na samych lekcjach, sprawia, że zaczynam tęsknić za uporczywym bólem.

Schodzę na dół, do kuchni i w miejscu gdzie kiedyś witała mnie mama, dzisiaj stoi tam Melissa obściskująca się z tatą.

-Yhym. Nie przeszkadzajcie sobie. Przyzwyczaiłam się. – mamroczę cicho pod nosem

-O dzień dobry Alisson! – mówi to odpychając lekko Melissę, która nadal nie zauważyła, że już nie są sami.

Biorę jabłko i szybko ulatniam się z pomieszczenia. Wychodząc z domu myślę o dzisiejszej nocy, o przeraźliwym bólu, a także o nieznajomym, którego sylwetkę i twarz pamiętam doskonale. Był wysoki, dobrze zbudowany. Jego piękne, niebieskie oczy, były dokładnie takie, jak mamy, ten sam odcień, to samo, tajemnicze spojrzenie. A jego blond włosy, były jednymi z ładniejszych jakie widziałam. Kiedy stanęłam przed szkołą uświadomiłam sobie, że przez całą drogę rozmyślałam tylko o nim. Zarumieniłam się, a jednocześnie było mi za siebie wstyd. Nie byłam, i nigdy nie będę dziewczyną tego typu. Dziewczyną, która zmienia chłopaka jak skarpetki, na nocowaniach u koleżanek gada o zapatrzonych w siebie lalusiach, którzy boją się tylko i wyłącznie o to, czy ich grzywka, nadal stoi na tym samym miejscu, a także nie lata z dekoltem do pasa, czy w spodenkach do których równie dobrze mogłaby nie zakładać majtek.

Moje rozmyślenia przerywa dzwonek na lekcje, co oznacza, że dzisiaj także będę mogła z uśmiechem powitać panią dyrektor Harris. Za pewne nie zabraknie także pani Perry. Woźnej, której za pewne będę musiała pomagać po lekcjach. Lubię tą staruszkę, i wydaje mi się, że ona także darzyła mnie sympatią. W końcu pomagałam jej bardzo często.

Wchodzę do szkoły i szybko biegnę do klasy. Otwieram drzwi i pierwsze co przykuwa moją uwagę to chłopak. TEN CHŁOPAK. Chłopak, którego widziałam dzisiaj rano. Wysoki, blondyn, o niebieskich oczach. Siedzi sobie jak gdyby nigdy nic i ukradkiem na mnie spogląda. Szybko, opuszczam głowę, po czym słyszę jeden głośny wrzask nauczyciela matematyki:

-Alisson! Do dyrektora!


Nadal czekam na jakiekolwiek uwagi dotyczące błędów, itd. :)
Mam też nadzieję że wam się spodobało ;) Rozdział 3 niebawem...:)

Emilka

2 komentarze:

  1. o kurczę! jestem bardzo ciekawa kim on jest i jak rozwiniesz wątek :) oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :) Mam nadzieję, że nie zawiodę ;)

      Usuń